Ostatnio media alarmują co raz głośniej o otyłości naszych pociech.
"Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie"
To hasło skusiło mnie do własnej, małej obserwacji i refleksji. Wybierając się na zakupy czy spacer z psami zaczęłam przyglądać się ludziom na ulicy. Wędrując na plac zabaw z Kluskiem obserwowałam, co opiekunowie podają swoim maluchom. Porównywałam wygląd rodziców oraz ich pociech. Co mnie zaciekawiło? Większość dzieci starszych, czyli mniej więcej powyżej 7 roku życia były odbiciem wagowym swoich rodziców. Są to oczywiście moje subiektywne spostrzeżenia, ale pokuszę się o małe równanie:
Pulchny rodzic = Pulchne dziecko
Szczupły rodzic = Szczupłe dziecko
Możecie się ze mną nie zgadzać, ale zachęcam was do uderzenia się w pierś. Moje dziecko widzi we mnie przykład. Małemu człowiekowi najbliższa jest rodzina. To co spotyka na co dzień, uważa za normalne.
Jeśli będę codziennie jeść smażone frytki plus pizzę z podwójnym serem, synek będzie się domagał własnie takiego jedzenia.
Jeśli wspólne popołudnie spędzę przyklejona do telewizora lub komputera, maluch będzie domagał się bajek co raz częściej. A siedzenie przed telewizorem bez przekąski to nic ciekawego.
Punktem zapalnym do napisania tekstu była sytuacja, która spotkała mnie w przedszkolu. Zostałam wezwana do Pani dyrektor. Poinformowała mnie, że moja pociecha nie chce jeść. Zrobiłam minę zdziwionego kota, ponieważ w domu Młody cały czas domaga się czego do jedzenia. Standardowa riposta rodzica wypłynęła za moich ust " Jak to?? Nie możliwe?!". "Tak droga Mamo, ponieważ Klusek zjada tylko jedno danie na obiad. Są przecież dwa, a on już po zupie odmawia dalszej współpracy". Hym...początkowo zaskoczona, nie miałam za bardzo pojęcia w czym może tkwić problem. Dopiero przy wspólnej kolacji dotarło do mnie. Nigdy nie gotuję dwudaniowych obiadów. Klusek wychowywał się w przekonaniu, że nie istnieje druga część przy obiedzie. Wyrobiłam w nim nawyk zjadania albo zupy albo "drugiego".
Nie będę ukrywać, że sama jem często. W moim rozkładzie dnia znajduje się 5 posiłków.
1. Śniadanie
2. Drugie śniadanie
3. Obiad
4. Podwieczorek
5. Kolacja
Dawno temu porzuciłam standardowy rytm 3 dań dziennie. Kosztowało to wiele pracy i zmiany nawyków, ale było warto. W dodatku od początku ciąży odstawiłam mięso. Mogę zrzucić mój wegetarianizm na zachciankę ciążową, jednak od długiego czasu chciałam odłożyć mięso w niepamięć. Brakowała tylko silnej woli. Nie zmuszam dziecka i męża do wcinania ze mną "trawy". Tym bardziej, że Pan X nie wyobraża sobie sobotniego obiadu bez przysłowiowego "schabowego". Jednak zamiast chipsów na podwieczorek czy drożdżówki zjadamy borówki lub sałatkę owocową. Ostatnio hitem domu stały się domowej roboty musy owocowe.
Od urodzenie nie zmuszam synka do jedzenia. Sam decyduje ile chce zjeść. Do ostatnich obserwacji nie wiedziałam, czy to dobrze. Zdecydowanie jestem przeciwko napychaniu malucha przekąskami. Chociaż nadal nie wyobrażam sobie wypadu do znajomych czy spaceru bez przekąski. Po pięciu minutach zaczyna się wołanie "mamo...ama". Standardem są oczywiście chrupki kukurydziane. Za ulubione długie "tygryski" nasz chrupkojad zrobił by wiele. Jest to jedyna opcja przekąski na jaką pozwalam. Ostatnio udało mi się znaleźć, wersję gryczaną. Została zaakceptowana i przyjęta jako opcja zastępcza dla standardowej kukurydzianej.
Konflikt między moim podejściem do jedzenia, a metodą przedszkola nadal nie został rozwiązany. Jednak czy chciałabym, aby Klusek zjadał dwa dania tylko ze strachu przed karą. Raczej wątpię.
Dzisiaj dowiedziałam się, że Klucha jest najrzewniej płaczącym Maluchem, gdy trzeba wracać z placu zabawa i rytmiki. Wersja hiperaktywnego dziecka zdecydowanie dużo bardziej mi odpowiada.








Super mama
OdpowiedzUsuńZywienie -tamat rzeka.... a co do tradycji i przyzwyczajen kulturowych... w moim nowym kraiku dzieci nie podjadaja miedzy posilkami, slodycze widza rzadko,...tak rzadko ,ze gdy pojawia sie w ich zasiegu , to ograniczaje sie do konsumpcji jednego kawalka ciastka, ...panie w przedszkolu kontroluja zawartosc pudeleczek z drugim sniadaniem , wszystko co slodkie, napeczniale , drozdzowkowe jest nie akceptowane ( bardzo cierpia na tym dzieci z krajow poludniowach). Co do podwojnych posilkow to raczej w codziennym zyciu nie...moj maz bardzo sie dziwil dlaczego po zupie jest drugie i jeszcze ciasto.... dawno z tym skonczylam. Dzieci od malenkego jedza salatki z sosem..pare lat temu wzdrygalam sie na sam widok i myslalam, czemu nie oferuja budyniu albo kaszki z sokiem....no coz zycze wszystkim abysmy zdrowi byli i podchodzili do zywienia rozumem nie emocjami. Co do ciazy to moj stary doktor powiedzial- nie sluchaj innych , nie czytaj, nie mysl jedz to co chcesz....hmmm moze wydaje sie nie naukowe...ale jak to sie stalo ze , od drugiegi tygodnia ciazy do dnia po porodzie przezylismy z mlodym bez miesa... hmmmm .....
OdpowiedzUsuń