_

_

Love my life, czyli jak nie oszaleć przy pełni księżyca






Aloha!!!
Nie ma to jak rozpocząć dzień z lipnym humorem, a później dobić się jeszcze bardziej. 
Z samego rana wstałam jak zwykle nie wyspana. Starszak całą noc baraszkował w łóżeczku. Co raz częściej podejrzewam go o lunatykowanie. Nie wiem czy to możliwe, ale moje dziecko wędruje w łóżeczku z zamkniętymi oczami i gada do siebie. Hym...ciekawe...? Jeśli macie jakiś pomysł na przystopowanie takich nocnych harców czekam na propozycje. Oprócz marudnej mnie wstał również nie pocieszony Pan X. Jego mina mówiła jedno "od jutra wyprowadzam się na kanapę". Moja mina mu odpowiedziała..."a może to ja się tam przeprowadzę...proszę;3". Zostałam przelicytowana i samotnie pozostawiona na polu walki. Z miną zbitego szczeniaka powlokłam się do łazienki, próbując zmyć hańbę porażki i zmęczenie z oczu. Moje dziecko jakimś magicznym sposobem odnalazło w łóżku pokrowiec na mój telefon i zgryzło jeden bok. Różowy kot stracił jedno ucho i oko. Jego mleczne zęby potrafią być naprawdę groźne. Ostatnie z łóżka zlazły Coco i Jack, od razu zażądały wyprowadzenia na spacer pod groźbą obsikania nowego dywanu w salonie. Musiały jednak poczekać, aż ubiorę pełnego energii dwulatka. W dodatku Klopsik zsynchronizował się ze bratem i teraz jednocześnie wstają żądając przebrania pieluchy (młodszy) lub posadzenia na nocnik. W tym czasie psy tupały w kółko poszczekując. Dobrze, że mamy zimę, bo gdy wychodzę z czworonogami na spacer nikt nie widzi pod zimowym płaszczem piżamy. Od ostatnich dwóch dni nie mam czasu się, aby się porządnie ubrać. Wczoraj próbowałam zmienić piżamę na dres...ta...później musiałam oddać  dywan do pralni. Zemsta moich złośliwych psów była bardzo śmierdząca i kosztowna. Dla uproszczenia sprawy  wczoraj zasnęłam w dresach. W sumie przynajmniej nie wyróżniam się z tłumu. Na naszej wsi to podstawowy element garderoby. Ostatnio zaważyłam, że bez przerwy chodzę w sportowych ciuchach. Jak nie mam treningu, to wracam do domu i przebieram się w domowe dresiory. Jednym słowem zmieniam się w rasowego przedstawiciela Trójmiasta. No może jeszcze trochę mi brakuje. Kiedyś usłyszałam, że prawdziwy Gdańszczanin chodzi w ortalionowym tresie.
Moje poczucie stylu tak nisko jeszcze nie upadło. Po powrocie, ze spaceru zastałam Straszaka przy stole z talerzem kaszki i gorący kubek czarnej kawy z cukrem czekający na stole. Pan X jak chce to potrafi się postarać. W sumie z takim pozytywnym  akcentem wyruszyłam z moją Dwójką Rozrabiaków do przedszkola (Pan X ewakuował się do pracy). Dobrze, że chociaż Klopsik wyspał się w nocy. Nawet ani razu nie jęknął w trakcie transportu. Był dzielny jak "czterej pancerni". Ja natomiast spociłam się jak prosiak i bolały mnie wszystkie mięśnie. W dodatku ubrałam Małego w nowy sweterek. Okazał się bardzo skutecznym ocieplaczem. Spocił się okrutnie, więc potówki murowane.  Po powrocie do domu i uśpieniu Potworka zabrałam się do ogarniania domu po porannym kataklizmie. Poranek miną mi jak zawsze pod znakiem pieluch, gołego cycka i sprzątania. Jak już wiecie postanowiłam, zmniejszyć ilość mięsa w mojej diecie. Nie wiem co mnie podkusiło do zrobienia spaghetti z tofu. Raz już próbowałam i zakończyło się to sromotną klęską. Smakowało jak podeszwa zużytego trampka gimnazjalisty. Tym razem nie  było lepiej. W dodatku zepsułam swój ulubiony sos, zielone pesto z orzeszkami piniowymi. Zjadłam wszystko poza paskudnym tofu. Pan X bez marudzenia wciągnął miskę makaronu z gumowatą substancją. Po czym uraczył mnie informacją o dodatkowych dyżurach. Super, samotność z dwójką urwisów, widzę to w czarnych barwach. Dwudniowa pełnia nie ułatwia mi życia. Niczym wilkołak nie śpię. A jak już zasypia to maluchy wstają. Love my Life...



Najlepszym sposobem na odstresowania jest trening...ponad godzina w tym Holiday30. Powoli szykuję się na Wigilię ;)










Share /

2 komentarze

  1. Jeżeli chodzi o tofu to ponoć pomaga mu w nabraniu smaku smażenie na tłuszczyku w którym wczesniej smażyło się mięsko. 2 w jednym. Pan X zadowolony bo dostaje kawałek mięsa na obiad, a ty zadowolona bo tofu nie smakuje jak podeszwa :) - nie sprawdzone.... ale tak słyszałam od klientki :)

    OdpowiedzUsuń

← Newer Post
Nowszy post
Older Post →
Starszy post