_

_


NOWY ROK

Chciałam wam wszystkim podziękować za ten cudowny czas...
Towarzyszycie mi na drodze do sukcesu...
Motywujecie do działania...
Na naszym fan'page  mamy już ponad 1000 użytkowników!!!!
Dziękuję Wam za zaufanie. 
Zamierzam dalej prowadzić was do Celu i szczęścia!!!
Podwoję swoją pracę 
Wspólnie damy radę!!!!

"Podróż tysiąca mil zaczyna się od
Pojedynczego kroku"

Nie bój się życia!!!
Nie czekaj na drugą szansę!!! 

Podejmij świadomą decyzję zmiany swojego ciała, a tym samym życia.
 Dzisiaj wkraczasz na drogę pozytywnych zmian swojego zdrowia i sprawności. 
Dzisiaj podejmujesz decyzję zmiany i transformacji - i za to Ci gratuluję!!!
Ucz się na błędach i uwierz, że możesz dotrzeć do swego przeznaczenia. 
Ciesz się tą podróżą!!!














Cel...pal...8!!! Nowa Ja!!!

Brak komentarzy





Każdy rok kiedyś się kończy a nowy się zaczyna. Czy rok 2016 będzie dobry? Zobaczymy.
Na 100 % będzie inny. Tak czuję w kościach. Pod koniec każdego zastanawiam się jakie powinny być moje "Noworoczne Postanowienia". Jednak, nic na siłę. Jeśli czuję, że nie chcę nic zmienić lub po prostu nie mam na to ochoty, odpuszczam.  Tym bardziej, że w większości przypadków silna wola okazuje się nie wystarczająca. Moja parszywa natura działa tak, że gdy dostaję zakaz od razu chcę go złamać. Wiem, że to znacie ;). Tym bardziej, że słowo "nie" automatycznie kojarzy się z czymś nieprzyjemnym. Zmieniłam wiec formułę. W tym roku nie będę tracić czasu na refleksje nad swoim życiem.  Tym razem stawiam na cele!!!

Jakiś czas temu mój mąż zapytał mnie "Jakie są twoje noworoczne postanowienia". Odpowiedziałam, że żadne i nie mam planów aby jakieś wymyślać. Po chwili jednak dodałam, że stawiam cel, do którego zamierzam się doczołgać. Śledząc facebook'a, nie da się nie zauważyć stron pt. "W 2016 roku nie zrobię tego i tamtego". Polubienie jakieś strony na pewno nie pomoże mi w dotrzymaniu słowa. Jednak jeśli tobie ułatwi śmiało "lajkuj" ile wlezie. Moja metoda to Cel. Zamierzam realizować jeden po drugim, aż dotrę do mety. Wybrałam liczbę 8, jest to ulubiona cyfra wszystkich instruktorów (każdy zawsze liczy do 8 w seriach ;)).

Moja magiczna 8:

1. Przebiegnę mój pierwszy maraton lub półmaraton.
2. Będę miała wolne weekendy.
3. Osiągnę moją wymarzoną wagę.
4. Będę czytać co dziennie.
5. Zaoszczędzę na wakacje.
6. W tygodniu będę miała 1 dzień tylko dla siebie.
7. Zapuszczę włosy.
8. Zrobię coś niesamowitego dla kogoś każdego tygodnia.

Moja lista jest już pełna. Jeśli tak jak ja nie znosisz zakazów spróbuj moją metodą. Po co sobie odmawiać, wystarczy tylko inaczej spojrzeć na słowo "nie", a zmieni się w "tak".





Ostatnia prosta przed Bożym Narodzeniem...
Przerwałam dzisiaj sprzątanie i postanowiłam trochę odpocząć. Taki spontan!!! W końcu nie samym czystym domem człowiek żyje ;). Oczywiście żartuję!!! Nie lubię bałaganu. W szczególności plasteliny, przyklejającej się do wszystkiego. Najbardziej upodobała sobie skarpetki i obicie kanapy. Starszak nałogowo tworzy nowe dinozaury przez co "pastolcinę" znajduję dosłownie wszędzie. 

Czuję ducha świąt. Zaczął się mój ulubiony kres. Bez wyrzutów sumienia mogę nosić swój Świąteczny Paskudny Sweter. Uwielbiam te przereklamowane wzory w śnieżynki i renifery. W tym roku postawiłam na róż. Nie dość, że poprawia humor to jeszcze można ubrać do niego sportowe legginsy. Podobno legginsy to nie spodnie, ale kto by się tym przejmował kiedy u góry nosi pstrokaty sweter. Pasują praktycznie do wszystkiego. "Żenujące" ubrania sprawiają, że świąteczny nastrój nie opuszcza mnie ani na chwilę. W Wigilijny wieczór chciała bym jednak wyglądać bardziej elegancko. Tylko co tu wybrać?! Szalony renifer czy świecący pingwin jeszcze nikomu "stylistycznej" krzywdy nie zrobiły. Nadszedł czas na bezkarny sweterkowy indywidualizm.
Miłego poniedziałku!!!












Witajcie kochani!!!
             Wesołych Świąt!!!
Nadal szukam pomysłów na prezent. Mam co prawda parę, ale mam wątpliwości. Uwielbiam prezenty, które są przydatne a jednocześnie nadal wyjątkowe. Może jakiś gadżet lub książka, do których obdarowany regularnie będzie wracać.Łatwo nie jest. W szczególności jeśli mój budżet nie jest bogaty. Słuchając radia dowiedziałam się, że najczęściej cieszymy się z książek, kosmetyków czy pieniędzy. W sumie najprostszym rozwiązaniem była by karta podarunkowa. To nie głupi pomysł. W sumie każdy wybierze coś najbardziej odpowiedniego dla siebie. Ryzyko niechcianego prezentu maleje do zera. Moim zdaniem to pójście na łatwiznę. Nawet przy nie wielkim zapleczu finansowym i wyobraźni można wyczarować coś niesamowitego. Ja staram się znaleźć sama coś wyjątkowego dla każdej drogiej mi osoby. Wśród moich znajomych w tym roku królują tzw. DIY.
Brak u mnie zdolności manualnych. Z marszu wykluczyłam tą możliwość . Nie umiem pięknie szyć czy tworzyć niesowitych kompozycji świątecznych. Choć w internecie jest mnóstwo instrukcji jak stworzyć coś z niczego. Boję się ryzykować. Pozostają mi jedynie oferty sklepów. Oto parę moich propozycji na ten rok. Kto wie może, któreś z nich znajdą się u nas pod choinką :)
Myślę, że bez błędnie rozpoznacie Moją listę...:)








 Lenistwo nie wybiera...
Od 3 dni panuje u nas przedświąteczna gorączka. Zamiast treningów uskuteczniam długodystansowe marsze po galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentów. O dziwno... sklepowe przełaje okazują się bardzo męczące. Zanim wypakuję się z samochodu z dwójką Bąbli przedreptam trasę do właściwego sklepu i wrócę do samochodu mijają jakieś 2 godzin. Na brak ruchu nie mogę narzekać. Klusek dba o kondycję mamy i zmusza do zabawy w berka pomiędzy półkami. Czasami zdarza się trucht z przeszkodami, na drodze wyrastają niespodziewanie ludzie. Maszerują niczym zombi zahipnotyzowani przez kolorowe światełka i dekoracje. Manewrowanie nie jest łatwe. Ech... uwielbiam tą przedświąteczną gorączkę. Co wieczór czytam Starszakowi baśnie o Św. Mikołaju. Jest to mój ulubiony moment. W dodatku dziś pierwszy raz odpaliliśmy kominek. W jednej chwili w domu zrobiło się przytulnie i ciepło. Wędrowanie po sklepach ma jednak jeden minus. Uzależniłam się od przepysznej czekolady z migdałami i miodem. Kalorii miliard do potęgi 10, aż nie chcę się myśleć jak długo powinnam ćwiczyć aby spalić jeden mały kubek. Zdecydowanie mój ulubiony napój w tym roku. Na samą myśli zaczynam się uśmiechać :D. Nawet skrobanie szyb rano mi nie przeszkadza. W końcu robi się mroźno jak na zimę przystało.



 Gdy dzieci śpią rodzice mają maraton Star Wars...jeszcze tylko 3 dni :D












Ostatnio pogoda nas nie rozpieszcza. Zamiast pięknej, białej zimy mamy jesień połączoną z przedwiośniem. Ten dziwny stan rzeczy negatywnie wpływa na wewnętrzny spokój. Czy tak jak ja czujecie się kompletnie wyczerpani, pozbawieni energii i chęci do życia? Najlepiej byłoby, gdyby udało się wyłączyć stres i gorączkowy pośpiech. W końcu i tak jesteśmy ociężali i nieskupieni.. W dodatku nie mamy ochoty na dynamiczne ćwiczenia. Najchętniej schowalibyśmy się pod kocem z gorącą czekoladą i czekali na lato. 
Moim sposobem na ciężkie dni jest chwila oddechu przy jodze. Trenując zwiększam objętość wydechową tlenu. Energiczny ruch i spokojne oddychanie poprawiają krążenie krwi. Pozbywamy się produktów ubocznych przemiany materii oraz toksyn, pochodzących z zanieczyszczonego środowiska. Regularny oddech zmniejsza obciążenie natury emocjonalnej. "Aktywny Relax"jest istotnym elementem odbudowującym rezerwy energii życiowej.  Świadomie usuwamy stres. Stajemy się promienni, a zrelaksowany umysł nagradza hormonami szczęścia. 

Przygotowany trening najlepiej wykonać po pracy czy ciężkim zadaniu. Ja lubię zapomnieć na  moment o całym świecie , gdy moje dwa "potworki" zapadają w popołudniową drzemkę. Chwila tylko dla mnie. Jestem sama dla siebie. 

Oddychaj...
Ciesz się chwilą...

Przy okazji poznacie moje muzyczne upodobania tygodnia.







Jesteśmy tacy, jacy wierzymy, że jesteśmy. Jednym z głównych celów samodoskonalenia jest zmiana  własnego ja z negatywnego na pozytywne. Jak siebie postrzegam tak widzą nas inni. Pokazujemy jedynie postać za jaką się uważamy. Dlatego tak ważne jest kochanie samej siebie.

Nasz obraz decyduje o tym:
1. czy lubimy świat
2. czy lubimy swoje życie
3. czy czujemy się w życiu spełnieni

Nigdy nie jesteśmy skazani na jakieś wzorce zachowań. Złego nawyku można się pozbyć. Trzeba jedynie nastawić się na ciężką pracę. Samopoczucie definiuje nasze cele, czyli kształtuje kierunek myśli. Wysoka samoocena pozwala skupić się na komplementach, które prawią nam inni. Nie jest to jednak zarozumialstwo. Pozytywny egoizm jest w życiu mile widziany. Doceniając swoje małe sukcesy czujemy się szczęśliwi. Zdrowa miłość własna pomaga respektować nasze pragnienia. To znaczy, że możemy czuć się dumni z własnych osiągnięć. Akceptujemy nasze własne wady dążąc do samodoskonalenia. 






Poranki to nie łatwa sprawa. Nie znam osoby, która z uśmiechem na twarzy budzi się wcześnie do pracy. Istnieją jednak takie małe "człowieki", które potrafią wstawać nawet o 5 rano i stwierdzać..."Ha mamo!!! Wyspałem się...Wstajemy". Jak tu być pozytywnie nastawionym do życia o tak karygodnej porze dnia?! Nie znoszę kiedy moje dwie pociechy wpadają tą radykalną pobudkę. Przez chwilę udaję, że jeszcze śpię z nadzieją "a może jeszcze chwilę się uda". Po chwili jednak trzeba się podnieść. Wędruję wtedy do pokoju Kluska i zaczynamy ranny rytuał tj. nocnik, łazienka, śniadanie, ubranie, przedszkole. Od miesiąca muszę jeszcze organizować przerwy na karmienie Klopsa i zmianę pieluchy. W tym majdanie trzeba znaleźć czas na makijaż i zmianę piżamy na codzienne ubranie. 

Na nastawienie z jakimi budzimy się do świata wpływa przede wszystkim poprzedni wieczór. 

Ile godzin spałam... 
Co zjadłam wieczorem...

Co zrobić aby poniedziałkowy poranek nie był traumą, a początkiem znakomitego tygodnia??

1. Wysypiaj się
Jeśli twój organizm mówi ci, że chce spać?! Idź Się Położyć. Nie przeciągaj nie potrzebie wieczoru. Film nie ucieknie, a grę na PS zawsze można zapisać. 

2. Miła muzyka na pobudkę jest lepszą metodą budzenia niż okropny tradycyjny budzik. Już na samą myśl o Bip Bip Bip człowiekowi ciśnienie skacze i zaczyna pocić się nerwowo. Wybierz melodię, która powoli narasta, a nie uderza jak grom. 

3. Po otworzeniu oczu poleż jeszcze chwilę. Uśmiechnij się, choć by najgorsza rozmowa czekała cię tego dnia. Nie da się być ponurym z uśmiechem na ustach. Pozytywne myślenie pomoże. Powiedz sobie :"Dzień dobry, dam radę!!!"

4. Ustaw szklankę Wody z Cytryną. Naturalne zdrowe pobudzenie!!! Orzeźwia ciało i umysł. Przy okazji pomoże schudnąć :D

5. Przygotuj ubrania poprzedniego wieczoru. Zaoszczędzisz czas i obejdzie się bez stresującego przetrząsania szafy w poszukiwaniu ulubionej bluzki. 

6. Przewietrz sypialnię. Świerze powietrze dodaje wigoru i pomaga pozbyć się nocnego otępienia.

7. Poranny rozruch pobudzi ciało. Przyspieszymy napływ krwi do mózgu i serca. Poczujesz się w pełni przygotowana do działania. Jeśli nie masz czasu na pełny trening, wykonaj parę przy siadów i podskoków. Na dobry początek wystarczy.

8. Zjedz zdrowe śniadanie!!! Zawsze!!! Kawa to nie śniadanie. Nie omijaj tego posiłku. Jeśli trzeba zjedz kanapkę w aucie  lub w autobusie. Nie odbieraj sobie przyjemności.

Nie łatwo jest zmienić nasze wzorce, ale jest to możliwe. Gdziekolwiek jesteś zawsze możesz dojść tam gdzie chcesz. Jeśli zrobimy to razem na pewno się uda. Trzeba sobie uświadomić tylko jedną rzecz. Cokolwiek chcemy zmienić zawsze napotkamy opór. Będziemy musieli pokazać, że myślimy o zmianie poważnie. 

 *katywana noc- nowe słowo będące połączeniem katowania mamy przez ciągły płacz w nocy i aktywnego działania bez snu prze 24 godziny...Dziękuję





Nadszedł najbardziej oczekiwany miesiąc w roku. Grudzień pachnie słodkimi piernikami, pomarańczową skórką z przyprawami i pierogami z kapustą. To dopiero początek, a ja już cierpię na myśl o omijających mnie pysznościach. Kluski z makiem, krokiety z grzybami czy barszczyk znikają z mojej świątecznej diety. Jako "matka karmiąca" muszę ograniczyć się do pieczonych ryb i delikatnych sałatek. Buu...  Nie zamierzam jednak głodować. W tym roku wykorzystam moment przymusowej diety i racjonalnie podejdę do wigilijnego obżarstwa. Tym razem nie poddam się bez walki. W zeszłym roku moja silna wola pękła po wmaszerowaniu do kuchni mamy. Zapach domowego sernika wygrał z moim postanowieniem. Święta są pełne radości, ale i jęków związanych z niestrawnością. W dodatku w ciągu jednej nocy cała praca nad zdrowym jedzeniem może zniknąć. W końcu przez cały rok staram się jeść rozsądnie, a tu nadchodzi ta jedna "parszywa" kolacja kończąca się bólem brzucha i radosnym koncertem w toalecie. Ha...nawet można skończyć na SORze w szpitalu, gdzie bardzo obrażony lekarz zleci nie przyjemne badania i skarze na wielogodzinne oczekiwania na wyniki. Historia z życia wzięta... A więc, żegnajcie uszka, kutio i rybo po grecku...

Błąd!!!
Nie trzeba rezygnować ze wszystkich przyjemności. Ha...nawet w ogólnie nie trzeba z niczego rezygnować. Wystarczy zastosować kilka wskazówek, aby cieszyć się pysznościami.

1. Strzeż się słodkich drinków
Nie mam tu na myśli tylko tych z alkoholem. Również soki zawierają ogromne ilości cukru. Po co pakować w siebie niechciane kalorie?! Makowiec będzie smakował równie pysznie z wodą z cytryną. Przy okazji nawodnimy organizm i zaparciom możemy powiedzieć "Żegnaj". Ajerkoniak i wina również nie są ubogie w puste kalorie. Jeśli już planujemy rozpocząć kolację toastem wybierzmy champana. Jest doskonałą alternatywą, nie dość że zawiera mniej kalorii to dzięki bąbelkom wypijemy mniejszą porcję niż w przypadku zwykłego koktajlu. 

2. Wybierz mniejszą porcję i talerz
Wybierając mniejszy talerz nałożysz  porcję. Wizualnie naczynie będzie pełne i bogate. Zjesz mniej i dłużej będziesz cieszyć się towarzystwem przy stole. W dodatku spokojnie porozmawiasz z rodziną i spróbujesz większej ilości dań. 

3. Zaplanuj swoje posiłki i trzymaj się grafiku
Aby uniknąć niestrawności i niepotrzebnej wizyty w szpitalu jedzmy rozsądnie. Planowanie pozwali zachować kontrolę i dobre samopoczucie. Jedzenie sprawia nam ogromną przyjemność to jednak następstwa przejedzenia już nie. Przypomnij sobie te niechlubne momenty. Na samą myśl włos się jeży. 

4. Słuchaj swojego ciała
Nasz organizm doskonale wie kiedy jest głodny. Wysyła wyraźne sygnały i domaga się swojego. Pamiętaj impuls o pełnym żołądku dociera do mózgu dopiero po 20 minutach. Spokojnie delektuj się pysznościami, a organizm sam da znać kiedy będzie miał dość.










#HappynessTag

Brak komentarzy


Weekendy u nas w domu najczęściej spędzamy bardzo rodzinnie. Odpoczywamy i cieszymy się swoim towarzystwem. 
Specjalnie dla was postanowiłam rozpocząć nowy sobotnio-niedzielny cykl pt. #HappynessTag. Chwile, muzyka, przedmioty, momenty, które poprawiały mi humor i odprężały. 
Zimą raczej ukrywamy się w domu. Na dworze szaro i buro bez grama białego puchu. Dodatkowo błoto na wsi nie sprzyja spacerom. Nadszedł czas na spokojne siedzenie przy kubku gorącej herbaty z imbirem. Zapalenie zapachowej świecy i czytanie nowej książki. Całą rodziną zaczynamy przygotowania do świąt. W panach mamy napisanie listów do św. Mikołaja, grupowy seans świątecznych bajek i tworzenie ozdób na choinkę. Nidy nie miałam tak wielkiej frajdy z przygotowań. W tym roku Klusek czeka z niecierpliwością na brodatego Mikołaja. Ja cieszę się z okresu "Musisz być grzeczny, bo Mikołaj wszystko widzi". 
 Nie zapominam o naszym wspólnym wyzwania. I ty też się nie poddawaj. 
Pamiętaj o sobie.














Aloha!!!
Nie ma to jak rozpocząć dzień z lipnym humorem, a później dobić się jeszcze bardziej. 
Z samego rana wstałam jak zwykle nie wyspana. Starszak całą noc baraszkował w łóżeczku. Co raz częściej podejrzewam go o lunatykowanie. Nie wiem czy to możliwe, ale moje dziecko wędruje w łóżeczku z zamkniętymi oczami i gada do siebie. Hym...ciekawe...? Jeśli macie jakiś pomysł na przystopowanie takich nocnych harców czekam na propozycje. Oprócz marudnej mnie wstał również nie pocieszony Pan X. Jego mina mówiła jedno "od jutra wyprowadzam się na kanapę". Moja mina mu odpowiedziała..."a może to ja się tam przeprowadzę...proszę;3". Zostałam przelicytowana i samotnie pozostawiona na polu walki. Z miną zbitego szczeniaka powlokłam się do łazienki, próbując zmyć hańbę porażki i zmęczenie z oczu. Moje dziecko jakimś magicznym sposobem odnalazło w łóżku pokrowiec na mój telefon i zgryzło jeden bok. Różowy kot stracił jedno ucho i oko. Jego mleczne zęby potrafią być naprawdę groźne. Ostatnie z łóżka zlazły Coco i Jack, od razu zażądały wyprowadzenia na spacer pod groźbą obsikania nowego dywanu w salonie. Musiały jednak poczekać, aż ubiorę pełnego energii dwulatka. W dodatku Klopsik zsynchronizował się ze bratem i teraz jednocześnie wstają żądając przebrania pieluchy (młodszy) lub posadzenia na nocnik. W tym czasie psy tupały w kółko poszczekując. Dobrze, że mamy zimę, bo gdy wychodzę z czworonogami na spacer nikt nie widzi pod zimowym płaszczem piżamy. Od ostatnich dwóch dni nie mam czasu się, aby się porządnie ubrać. Wczoraj próbowałam zmienić piżamę na dres...ta...później musiałam oddać  dywan do pralni. Zemsta moich złośliwych psów była bardzo śmierdząca i kosztowna. Dla uproszczenia sprawy  wczoraj zasnęłam w dresach. W sumie przynajmniej nie wyróżniam się z tłumu. Na naszej wsi to podstawowy element garderoby. Ostatnio zaważyłam, że bez przerwy chodzę w sportowych ciuchach. Jak nie mam treningu, to wracam do domu i przebieram się w domowe dresiory. Jednym słowem zmieniam się w rasowego przedstawiciela Trójmiasta. No może jeszcze trochę mi brakuje. Kiedyś usłyszałam, że prawdziwy Gdańszczanin chodzi w ortalionowym tresie.
Moje poczucie stylu tak nisko jeszcze nie upadło. Po powrocie, ze spaceru zastałam Straszaka przy stole z talerzem kaszki i gorący kubek czarnej kawy z cukrem czekający na stole. Pan X jak chce to potrafi się postarać. W sumie z takim pozytywnym  akcentem wyruszyłam z moją Dwójką Rozrabiaków do przedszkola (Pan X ewakuował się do pracy). Dobrze, że chociaż Klopsik wyspał się w nocy. Nawet ani razu nie jęknął w trakcie transportu. Był dzielny jak "czterej pancerni". Ja natomiast spociłam się jak prosiak i bolały mnie wszystkie mięśnie. W dodatku ubrałam Małego w nowy sweterek. Okazał się bardzo skutecznym ocieplaczem. Spocił się okrutnie, więc potówki murowane.  Po powrocie do domu i uśpieniu Potworka zabrałam się do ogarniania domu po porannym kataklizmie. Poranek miną mi jak zawsze pod znakiem pieluch, gołego cycka i sprzątania. Jak już wiecie postanowiłam, zmniejszyć ilość mięsa w mojej diecie. Nie wiem co mnie podkusiło do zrobienia spaghetti z tofu. Raz już próbowałam i zakończyło się to sromotną klęską. Smakowało jak podeszwa zużytego trampka gimnazjalisty. Tym razem nie  było lepiej. W dodatku zepsułam swój ulubiony sos, zielone pesto z orzeszkami piniowymi. Zjadłam wszystko poza paskudnym tofu. Pan X bez marudzenia wciągnął miskę makaronu z gumowatą substancją. Po czym uraczył mnie informacją o dodatkowych dyżurach. Super, samotność z dwójką urwisów, widzę to w czarnych barwach. Dwudniowa pełnia nie ułatwia mi życia. Niczym wilkołak nie śpię. A jak już zasypia to maluchy wstają. Love my Life...



Najlepszym sposobem na odstresowania jest trening...ponad godzina w tym Holiday30. Powoli szykuję się na Wigilię ;)










← Newer Post
Nowsze posty
Older Post →
Starsze posty