Od 3 dni panuje u nas przedświąteczna gorączka. Zamiast treningów uskuteczniam długodystansowe marsze po galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentów. O dziwno... sklepowe przełaje okazują się bardzo męczące. Zanim wypakuję się z samochodu z dwójką Bąbli przedreptam trasę do właściwego sklepu i wrócę do samochodu mijają jakieś 2 godzin. Na brak ruchu nie mogę narzekać. Klusek dba o kondycję mamy i zmusza do zabawy w berka pomiędzy półkami. Czasami zdarza się trucht z przeszkodami, na drodze wyrastają niespodziewanie ludzie. Maszerują niczym zombi zahipnotyzowani przez kolorowe światełka i dekoracje. Manewrowanie nie jest łatwe. Ech... uwielbiam tą przedświąteczną gorączkę. Co wieczór czytam Starszakowi baśnie o Św. Mikołaju. Jest to mój ulubiony moment. W dodatku dziś pierwszy raz odpaliliśmy kominek. W jednej chwili w domu zrobiło się przytulnie i ciepło. Wędrowanie po sklepach ma jednak jeden minus. Uzależniłam się od przepysznej czekolady z migdałami i miodem. Kalorii miliard do potęgi 10, aż nie chcę się myśleć jak długo powinnam ćwiczyć aby spalić jeden mały kubek. Zdecydowanie mój ulubiony napój w tym roku. Na samą myśli zaczynam się uśmiechać :D. Nawet skrobanie szyb rano mi nie przeszkadza. W końcu robi się mroźno jak na zimę przystało.
Gdy dzieci śpią rodzice mają maraton Star Wars...jeszcze tylko 3 dni :D












Brak komentarzy
Prześlij komentarz