_

_

#HappynessTag

Brak komentarzy


Weekendy u nas w domu najczęściej spędzamy bardzo rodzinnie. Odpoczywamy i cieszymy się swoim towarzystwem. 
Specjalnie dla was postanowiłam rozpocząć nowy sobotnio-niedzielny cykl pt. #HappynessTag. Chwile, muzyka, przedmioty, momenty, które poprawiały mi humor i odprężały. 
Zimą raczej ukrywamy się w domu. Na dworze szaro i buro bez grama białego puchu. Dodatkowo błoto na wsi nie sprzyja spacerom. Nadszedł czas na spokojne siedzenie przy kubku gorącej herbaty z imbirem. Zapalenie zapachowej świecy i czytanie nowej książki. Całą rodziną zaczynamy przygotowania do świąt. W panach mamy napisanie listów do św. Mikołaja, grupowy seans świątecznych bajek i tworzenie ozdób na choinkę. Nidy nie miałam tak wielkiej frajdy z przygotowań. W tym roku Klusek czeka z niecierpliwością na brodatego Mikołaja. Ja cieszę się z okresu "Musisz być grzeczny, bo Mikołaj wszystko widzi". 
 Nie zapominam o naszym wspólnym wyzwania. I ty też się nie poddawaj. 
Pamiętaj o sobie.














Aloha!!!
Nie ma to jak rozpocząć dzień z lipnym humorem, a później dobić się jeszcze bardziej. 
Z samego rana wstałam jak zwykle nie wyspana. Starszak całą noc baraszkował w łóżeczku. Co raz częściej podejrzewam go o lunatykowanie. Nie wiem czy to możliwe, ale moje dziecko wędruje w łóżeczku z zamkniętymi oczami i gada do siebie. Hym...ciekawe...? Jeśli macie jakiś pomysł na przystopowanie takich nocnych harców czekam na propozycje. Oprócz marudnej mnie wstał również nie pocieszony Pan X. Jego mina mówiła jedno "od jutra wyprowadzam się na kanapę". Moja mina mu odpowiedziała..."a może to ja się tam przeprowadzę...proszę;3". Zostałam przelicytowana i samotnie pozostawiona na polu walki. Z miną zbitego szczeniaka powlokłam się do łazienki, próbując zmyć hańbę porażki i zmęczenie z oczu. Moje dziecko jakimś magicznym sposobem odnalazło w łóżku pokrowiec na mój telefon i zgryzło jeden bok. Różowy kot stracił jedno ucho i oko. Jego mleczne zęby potrafią być naprawdę groźne. Ostatnie z łóżka zlazły Coco i Jack, od razu zażądały wyprowadzenia na spacer pod groźbą obsikania nowego dywanu w salonie. Musiały jednak poczekać, aż ubiorę pełnego energii dwulatka. W dodatku Klopsik zsynchronizował się ze bratem i teraz jednocześnie wstają żądając przebrania pieluchy (młodszy) lub posadzenia na nocnik. W tym czasie psy tupały w kółko poszczekując. Dobrze, że mamy zimę, bo gdy wychodzę z czworonogami na spacer nikt nie widzi pod zimowym płaszczem piżamy. Od ostatnich dwóch dni nie mam czasu się, aby się porządnie ubrać. Wczoraj próbowałam zmienić piżamę na dres...ta...później musiałam oddać  dywan do pralni. Zemsta moich złośliwych psów była bardzo śmierdząca i kosztowna. Dla uproszczenia sprawy  wczoraj zasnęłam w dresach. W sumie przynajmniej nie wyróżniam się z tłumu. Na naszej wsi to podstawowy element garderoby. Ostatnio zaważyłam, że bez przerwy chodzę w sportowych ciuchach. Jak nie mam treningu, to wracam do domu i przebieram się w domowe dresiory. Jednym słowem zmieniam się w rasowego przedstawiciela Trójmiasta. No może jeszcze trochę mi brakuje. Kiedyś usłyszałam, że prawdziwy Gdańszczanin chodzi w ortalionowym tresie.
Moje poczucie stylu tak nisko jeszcze nie upadło. Po powrocie, ze spaceru zastałam Straszaka przy stole z talerzem kaszki i gorący kubek czarnej kawy z cukrem czekający na stole. Pan X jak chce to potrafi się postarać. W sumie z takim pozytywnym  akcentem wyruszyłam z moją Dwójką Rozrabiaków do przedszkola (Pan X ewakuował się do pracy). Dobrze, że chociaż Klopsik wyspał się w nocy. Nawet ani razu nie jęknął w trakcie transportu. Był dzielny jak "czterej pancerni". Ja natomiast spociłam się jak prosiak i bolały mnie wszystkie mięśnie. W dodatku ubrałam Małego w nowy sweterek. Okazał się bardzo skutecznym ocieplaczem. Spocił się okrutnie, więc potówki murowane.  Po powrocie do domu i uśpieniu Potworka zabrałam się do ogarniania domu po porannym kataklizmie. Poranek miną mi jak zawsze pod znakiem pieluch, gołego cycka i sprzątania. Jak już wiecie postanowiłam, zmniejszyć ilość mięsa w mojej diecie. Nie wiem co mnie podkusiło do zrobienia spaghetti z tofu. Raz już próbowałam i zakończyło się to sromotną klęską. Smakowało jak podeszwa zużytego trampka gimnazjalisty. Tym razem nie  było lepiej. W dodatku zepsułam swój ulubiony sos, zielone pesto z orzeszkami piniowymi. Zjadłam wszystko poza paskudnym tofu. Pan X bez marudzenia wciągnął miskę makaronu z gumowatą substancją. Po czym uraczył mnie informacją o dodatkowych dyżurach. Super, samotność z dwójką urwisów, widzę to w czarnych barwach. Dwudniowa pełnia nie ułatwia mi życia. Niczym wilkołak nie śpię. A jak już zasypia to maluchy wstają. Love my Life...



Najlepszym sposobem na odstresowania jest trening...ponad godzina w tym Holiday30. Powoli szykuję się na Wigilię ;)











Co raz bliżej święta...co raz bliżej święta...

Czas najwyższy rozpocząć przygotowania do świąt. Nie mam na myśli kupowania prezentów czy lepienia pierogów. Podejmując 30-dniowe wyzwanie nie będziemy mieć wyrzutów sumienia przy rodzinnym stole. Nie straszne nam pierogi, bigos czy ryba po grecku.  Poświęć tylko chwilę dziennie na ćwiczenia. Biorąc udział w wyzwaniu, kontrolując swoją wagę i pilnując diety wspólnie przygotujemy się na wigilijną ucztę. Trening łączy w sobie elementy siłowe i cardio. Pozwoli to na wzmocnienie mięśni przy maksymalnym spalaniu kalorii. Gubimy je nie tylko dzięki podskokom, ale minimalizujemy przerwy między ćwiczeniami. Im więcej partii ciała pracuje w trakcie treningu tym bardzie wysmuklamy sylwetkę. Do naszej szarej codzienności dodajemy więcej energii i radości.

Ruszamy już dzisiaj :D
Powodzenia...Good Luck :D

Zawsze w siebie wierzcie. Sukces przychodzi z czasem... nie poddawaj się...bo warto.



Nie tylko nasze mięśnie potrzebują treningu. Nasz umysł i serce również. Negatywne myśli potrafią przyblokować. Długie godziny w pracy, szkole lub przebywanie w toksycznym towarzystwie potrafi wyssać z całą radość. Rzeczywistość potrafi być przytłaczająca. Codzienne obowiązki stają się konieczną rutyną. Dlatego trzeba trzymać się pozytywnych myśli. Szukać radości w każdym momencie.






1. Fit In - dopasowanie...Wszyscy muszą mnie lubić

Nałóż makijaż, zrób paznokcie, ułóż włosy...przecież chcesz żeby wszyscy cię lubili?! STOP!!! A ty siebie lubisz?! Ocenianie przez pryzmat otoczenia jest okrutne. Zastanawianie się wiecznie czy będę pasować do towarzystwa przyprawia o migrenę. Po dłuższym czasie możesz nabawić się paranoi. Po co? Większość osób ma to w dużej D.... Ludzie pewni siebie nie zastanawiają się nad tym czy schudłaś czy przytyłaś. Nie tracą czasu na rozmyślanie o innych. Nie starają dla towarzystwa. Robią to dla siebie. Jeśli masz ochotę noś dresy, różowe włosy lub tipsy...bądź sobą!!!. Zaimponujesz swoją pewnością i naturalnym urokiem.  Nie potrzeba dodatkowej oprawy. Każdy jest niesamowity naturalnie.

2. Zaufanie - przereklamowane

"Nikomu nie ufaj, wszyscy chcą cię oszukać i każdy chce ci dokopać" Nieszczęście bierze się właśnie z takich myśli. Zdrady i złamane obietnice są częścią życia. Bez nich nie doceniali byśmy osób, które są zawsze przy nas. Tworzenie przed sobą emocjonalnej bariery odgradza nas od wszystkich. Nie przepuszcza tych pięknych uczuć. Zastanówmy się czy warto? Zawsze dawaj 2 i 3 szansę, ale nie więcej. Cuda zdarzają się codziennie.

3. Samotność - wygoda

Człowiek z natury jest stworzenie społecznym. Potrzebujemy towarzystwa, aby czuć się dobrze. Bez tej drugiej osoby nie jesteśmy wstanie poznać emocji miłości, przyjaźni i szczęścia. Nasze życiowe górki i doliny lepiej dzieli się z kimś niż samotnie. Obecność innych zapewnia nam bezpieczeństwo i poczucie stabilności. Wybaczaj, ale i ucz się na błędach z przeszłości. Wybieraj osoby warte zaufania.

4. Już za późno nie warto

Żal za czymś czego nie zrobiliśmy potrafi zatruć życie. Wielokrotnie ze strachu boimy się zmian. Chcemy czegoś stabilnego i przewidywalnego. "Life is bitch", która potrafi zmienić wszystko o 180 stopni w godzinę. Warto dać się porwać nurtowi. Dać się zaskoczyć. Zmiany nie są złe. Przenoszą nas w przyszłość. Dzięki nim nie stoimy w miejscu. Cały czas się rozwijamy. Nie bój się tego...każda zmiana prowadzi do kolejnego etapu.

5. "Muszę to mieć..." bez tego nie będę szczęśliwa

Materializm...nowy telefon, telewizor, samochód czy bluzka. Pozwalają poczuć się dobrze przez chwilę. Ludzie z klasą wybierają rzeczy, które będą służyć im przez lata. Nie potrzebują ciągłego zbierania gratów. Szczęście jest uczuciem niezależnym od osiągnięcia jakiegoś celu czy rzeczy. Większość " z tych rzeczy" jest ulotna, nie trwała.  To co sprawia nam radość jest za darmo np. buziaki, przytulanie, uśmiech, dotyk, spacer czy słońce. Staraj się cieszyć z drobnych chwil. Przeżywać codzienność w pełni. Nawet te negatywne emocje pomagają nam docenić te dobre momenty.

6. Nie jestem dość dobra

"Jestem za słaba, za gruba..." To "za" niszczy nasze szczęście. Burzy wewnętrzną równowagę.  Wiele osób zmaga się z poczuciem, że nie zasługują na dobre rzeczy. Te negatywne myśli nie mogą nas definiować.  Nie patrz na siebie przez pryzmat innych ludzi, nie porównuj. Każdy jest unikalny i jedyny w swoim rodzaju. Nie miej poczucia winy za to kim jesteś. Każdy jeden człowiek jest wyjątkowy.

7. Nie będę słuchać serca

Tłumienie uczyć zjada nas od środka. Brak okazywania emocji sprawia, że jesteśmy zimni. Stajemy się zgorzkniali. Odpychamy od siebie wartościowych ludzi. "Uczucia są ważnym sygnałem, mówią nam co jest ważne". To brak umiejętności wyrażania uczuć sprawia, że zamykamy swoje serce. Rzecz nie w tym, aby nic nie czuć, ale mówić o tym jakie emocje w nas siedzą.  To brak porozumienia powoduje problemy, a nie uczucia.

8. "Life is full of zasadzkas and kopas w dupas"

Przekonanie, że życie jest ciężkie jest prawdziwe. Nikt nie mówił, że będzie prosto. Smutek, strata, cierpienie są jego nieodłączną częścią. Ważne aby nie dać się przytłoczyć negatywnym emocjom. W chwilach ciężkich zamknij oczy weź głęboki oddech. Policz do 10 lub 100 jeśli tego potrzebujesz. Oddychaj i zachowaj spokój. Przypomnij sobie te szczęśliwe dni. Życie potrafi być piękne. Tylko od nas zależy, w jaki sposób je przejdziemy.




Friendship WorkOut

Brak komentarzy
 Mam dla was coś specjalnego. Jestem super podekscytowana! Długo zabierałam się do tego projektu. Po wielkich trudach udało się NAGRAĆ trening. Mój debiut w roki aktorki, reżysera i ekipy towarzyszącej. Jako asysta towarzyszył mi Klopsik w kołysce. Młody artysta nie ułatwiał pracy na planie zdjęciowym. Po 4 próbie rozpoczęcia filmiku, przerwanej kolejnym karmieniem, myślałam że się nie uda. Ja się tak łatwo nie poddaję. 

Trening FriendshipWorkOut jest rozwiązaniem dla każdego kto nie ma czasu na długie treningi w siłowni. Jedno z ćwiczeń wykonuję z Klopsikiem jako obciążenie. Jeśli nie masz Bąbla ważącego około 3, 5 kg możesz użyć ciężarków lub 2 l butelki z wodą. Pamiętaj o dobry nawodnieniu organizmu. Uważaj na prawidłowe wykonanie ćwiczeń. Dodaj ulubioną muzykę i wygodny strój. Możesz ćwiczyć w butach sportowych lub na boso. Najważniejsze abyś dobrze się czuła. W końcu treningi to sama przyjemność i darmowe endorfiny. 

Dlaczego taka nazwa?! Ponieważ każdy z nas jest już "kumplem od ćwiczeń". W towarzystwie czujemy się najlepiej. Zaproś do wspólnych treningów przyjaciółkę, koleżankę lub męża. Motywujcie się nawzajem. Zapamiętujcie swoje sukcesy i co dziennie staraj się wykonać o jeden podskok więcej lub przyspieszyć tempo.

Całą sekwencję powtórz 3 razy...nie powinna zająć ci dużo czasu. 

Powodzenia 
Good Luck !!!

Wczoraj bieganie...A dzisiaj trening z Wami...:D








Mija pierwszy tydzień wspólnych chwil z dwóją urwisów. Cóż...myślałam, że będzie gorzej. Mój pierworodny dawał popalić już od pierwszych dni w domu. Nastawiałam się na kolejny armagedon. Może wynika to z faktu umiejętności przetrenowanych z Kluskiem, ale Klopsikiem idzie całkiem spokojnie. Nie spieszę się, nie panikuję i staram się być zawsze opanowana. Nie chodzę cały dzień w piżamie. Funkcjonuję z grubsza jak wcześniej, z małymi modyfikacjami. Mam ustalony zwyczaj, który przez cały czas bycia razem się sprawdza. To tzw. "Łatwy plan".
A co to takiego?!
Łatwy plan polega na stworzeniu dziecku pewnego rodzaju rytuałów, które będą się cyklicznie powtarzać. W przypadku mojego:

1- przewijanie
2- karmienie
3- aktywność
4- sen

Dzieci jako istoty myślące nie lubią chaosu, muszą wiedzieć co będzie je czekać. Należy im się taki sam szacunek jak osobie dorosłej. W początkach swojego życia potrzebują spokoju. Nie należy więc wystawiać ich na działanie wiele bodźców. Regularność zapewnia im harmonię i odpoczynek. Twórcą teorii "Łatwego Planu" jest Tracy Hogg, jedna z dwóch autorek książki "Język Niemowląt". Polecam wszystkim początkującym mamą. Naprawdę działa! Z moim pierwszym synkiem chciałam być mądrzejsza i twierdziłam, że sobie sama poradzę...byłam w dużym błędzie. Chodziłam zmęczona i znerwicowana, a Klusek był bardzo niespokojny. Dopiero po miesiącu udało mi się wprowadzić ład w nasze życie. Tym razem postanowiła od początku przystosować się do potrzeb maluszka.

 Swojego łatwego planu nie wprowadziłam sztucznie.W pierwszych dobach życia Klopsika zauważyła pewną regularność. Wstawanie, przewijanie, karmienie i czuwanie odbywają się w bardzo podobnych porach dnia. Nastroiłam swój dzień tak aby mieć czas na zabawę z Kluskiem, a jednocześnie nie wybić z rytmu Klopsa. O dziwno nawet starszakowi nie przeszkadza tak mała rutyna. Sama jestem osobą poukładaną i uwielbiam wiedzieć co będzie się działo po kolei. Najwidoczniej mój najmłodszy maluszek ma bardzo podobne podejście życia. Opanowanie chaosu pozwoliło mi znaleźć nawet chwile dla siebie. Mogę ze spokojem powiedzieć, że czuję się "wyluzowana". Przewidywalność kolejnych etapów w ciągu dnia ułatwiła życie całej rodzinie. Starszak nie czuje się zaniedbany, Pan X nie czuje się pominięty, Klopsik jest najedzony i spokojny...

Przestałam słuchać magicznych rad od wszystkich dookoła. Zdałam się na swój instynkt.  Nie ubolewam nad faktem, że Klops je co 3 godziny, a nie co 2 jak piszą mądre poradniki. Nie budzę maluszka w nocy "bo przecież musi zjeść". Zdaję sobie sprawę, że będą chwile lepsze i gorsze. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Staram się być dobrej myśli. Jakoś trzeba sobie radzić z całym stadem mężczyzn w domu.





Pierwsze spotkanie moich dwóch gwiazd. Zdjęcia zostały zrobione od razu po wejściu do domu. Był to dla nas bardzo wzruszający moment. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszej reakcji. Jestem naprawdę dumna z Kluska. Zaskoczył mnie bardzo, gdy sam przybiegł i z uśmiecham przywitał brata słowami "Mamo, Mikołaj". Kolejna fala wzruszenia pojawiła się, gdy maluch poprosił o potrzymanie brata.Trzymał go z dumną i skupieniem. Tą sporą zmianę w naszym życiu przyjął ze spokojem. Głaskał, chwytał za rączkę, a gdy bobas zrobił się głodny pobiegł do spiżarni i przyniósł swoje mleko. Przy okazji staram się ze Starszakiem korzystać z chwil pięknej jesieni. 



*na zdjęciu mały Klusek z przed 2 lat (widać, że bracia :))


Przed urodzeniem Klopsa nie wyobrażałam sobie, że będę mogła kogoś kochać równie mocno co Kluska. Miałam obawy, że nie będę potrafiła obdarzyć drugiego synka miłością tak samo jak starszego. Myliłam się i to bardzo. Miłość nie podzieliła się, nie zniknęła... tylko PODWOIŁA!!!
Uczucia przybrały na sile i naturalnie objęły mojego drugiego maluszka. Każde z moich dzieci kocham równie mocno i jestem z tego dumna. 

Wczorajszy wpis dotyczył moich odczuć po drugim porodzie. Wspominam go bardzo pozytywnie. Nie zawsze jednak tak bywa. Dla porównania przekopiowałam fragment mojego pierwszego poporodowego tekst z przed dwóch lat. Rodziłam wtedy w tym samym szpitalu przy udziale tego samego personelu. 

Wtedy jeszcze nie wiedziałam co mnie będzie czekać. Lekarz, który przyszedł sprawdzić jak mi idzie powiedział tylko "tak...to skurcz, widzę, że się Pani uśmiecha. Kiedy Pani przestanie to dopiero zacznie się właściwy poród". Miał rację w 100 %. Naprawdę nie spodziewałam się przez co będę musiała przejść. 
...
Jak by tu ją opisać? Powie tak, nie chcę nikogo straszyć, ale sytuacja na porodówce nie należała do najprzyjemniejszych. Tak jak się spodziewałam...dużo krwi, nieopisanego bólu i histerii. Wpadłam w czarną rozpacz, jak przyszło co do czego. Spokój Pana X pozwolił mi zachować jako takie resztki zdrowego rozsądku. Moje obawy narastające przez 9 miesięcy eksplodowały na sali. W dodatku obok rodziła kobieta, która krzyczała tak głośno, że nawet zmarłego by obudziła. Sam jej szloch wywoływał zwiększenie bólu i panikę. Koszmar...mojego kochanego męża chciałam zamordować, a później sama wyskoczyć przez okno. Nie mogłam przeć, położna twierdziła, że główka jeszcze nie schodzi. Po siedmiu godzinach drogi przez mękę, błagań, płaczu i obelg nareszcie mogłam poprosić o lekarza. Podkreślmy, że była prawie 2 w nocy, bidak musiał się obudzić i przetuptać cały korytarz. Rozdrażniony i zaspany lekarz pojawił się niczym wściekły anioł zbawiciel. Zajarzyła się mała iskierka nadziei na znieczulenie. W tamtej chwili dużo bym dała za zwykły paracetamol. Mój wybawiciel był bardzo powolny i nie spieszył się z badaniem. Po upływie jakiegoś wieku pełnego tortur lekarz stwierdził brak postępów w porodzie i zarządził Cesarskie Cięcie. Jego słowa były jak muzyka dla moich uszu. Chwilę później leżałam na stole nie czując nic od pasa w dół. Nie obyło się bez komplikacji. Okazało się, że naturalny poród nie postępował z powodu zaklinowania Kluska. Próbował wyjść główką przez brzuch. Operatorzy musieli się bardzo postarać, aby go wyciągnąć. Za nic na świecie nie chciał opuścić bezpiecznego brzuszka. Po paru próbach wyrawania malucha trzymała go w ramionach. Okazał się największym noworodkiem na całym oddziale. W całym zamieszaniu biedny Pan X zasną na korytarzowym krześle. Biedak musiał strasznie się nudzić :).
...





Udało się!!! Od 4 listopada Trzej Muszkieterowie zmienili się w Fantastyczną 4.

Jestem, jesteśmy razem!!! Jeszcze trochę zagubieni, uczymy się siebie nawzajem. Poród przebiegł całkiem spokojnie. W dni zaplanowanego cesarskiego cięcia zaczęłam rodzić naturalnie. Akcja skurczowa trwała od 4:00 do momentu operacji. Mój mały Klops sam wyczuł kiedy należy przybyć na świat. W przeciwieństwie do brata, który niestety nie zamierzał opuszczać przytulnego łona mamy do ostatnich chwil. Sam zabieg był spokojny i przeprowadzony bardzo profesjonalnie. Razem ze mną na sali operacyjnej był obecny Pan X. Uspokajająco głaskał po włosach i ściskał rękę gdy wyciągano malucha. Wspólne przeżywanie porodu zbliżyło nas do siebie. Nie mieliśmy tego komfortu za pierwszym razem. Tym razem oboje doświadczyliśmy tej cudownej chwili. Nasze nowe maleństwo jest pulchniutkie i różowe. W dodatku podobne do brata jak dwie krople wody, już teraz poznaję znajome grymasy.
Fakt rozpoczęcia akcji porodowej przed zabiegiem zawdzięczam mądrości mojego ciała. Praktyka jogi nie idzie na marne. Dzięki aktywności przez całe 9 miesięcy skurcze nie były aż tak bolesne. Ku zaskoczeniu wszystkich dość szybko pojawiło się rozwarcie na 3 cm. Już w pierwszej dobie po porodzie brzuch znacznie się zapadł. Szybko zaczęłam wędrować po korytarzu i karmić malucha. W całej ciąży przybrałam na wadze równe 10 kg. Pełen powrót do dobrej formy zajmie trochę czasu, ale jestem dobrej myśli.

Więcej zdjęć już wkrótce...:)




Ostatnie chwile...

Drugie dziecko...będzie drugie...tak...O matko!!! Naprawdę będzie drugi maluch!!! 

Od ostatnich paru dni całą rodzinę dopada mała panika przed pojawieniem się kolejnego członka ekipy. To już jutro, samego rana nasza 3 zamieni się w 4. Nadal nie potrafię ogarnąć w głowie, że jest to nieodwracalna zmiana. Mój mózg nie przyjmuje informacji o zmianach. Wkradła się do niego blokada i nie przepuszcza sygnałów z zewnątrz. Strach miesza się ze szczęściem. Decyzja o drugim dziecku przyszła z zaskoczenia. Niespodzianka! Drużyna powiększy się o nowego członka rodziny. Nie był to odpowiedni czas, non stop coś się działo. Dwie nowe firmy do ogarnięcia i Klusek. Z Panem X usiedliśmy i w pierwszych minutach dopadło nas załamanie. 
"Jak my sobie poradzimy"
"Przecież dopiero co zaczęliśmy spać w nocy"
Nie planowaliśmy drugiego dziecka. Samo nas wybrało, jestem z tego dumna. Mimo moich obaw, wiem że muszę sobie poradzić. Nie może być inaczej!!! W końcu jestem kobietą!!! Multiczłowiekiem, który poradzi sobie ze wszystkim!!! GirlPower:)

ostatnie zdjęcia z brzucha...
← Newer Post
Nowsze posty
Older Post →
Starsze posty